Dyrektor na maratonie w Monachium

Kiedy pół roku temu zapisałem się na pierwszy mój zagraniczny maraton w Monachium nie sądziłem, że będzie to tak piękne sportowe przeżycie. Dopiero teraz po starcie i zaliczeniu jednego z najciekawszych maratonów w Europie mogę powiedzieć, że było naprawdę warto. Znalazłem się w grupie ponad 21 tysięcy startujących w tej imprezie zawodników reprezentujących 101 narodowości, w tym nieco ponad 40 Polaków.

 Byłem bardzo dumny stając na starcie maratonu znajdując się w tak doborowym towarzystwie zarówno zawodników wyczynowo biegających maratony jak również tych co jakiś czas mierzą się z tym magicznym dystansem 42 kilometrów 195 metrów.

Zdawałem sobie sprawę, że znajdując się w grupie amatorów stawiam sobie bardzo wysoko poprzeczkę, bo nie zawsze udaje się tak długi dystans pokonać. Ponieważ od lutego tego roku, przygotowując się do tego maratonu, przebiegłem ponad 900 kilometrów wiedziałem, że mogę dać i tym razem radę. Pomimo, że było bardzo ciężko po 4 godzinach i 45 minutach zameldowałem się w zdrowiu na stadionie olimpijskim i po 400 metrach finiszu szczęśliwy minąłem linię mety otrzymując piękny medal.

 Trasa biegu prowadziła malowniczymi ulicami Monachium, gdzie co jakiś czas starano się nas odpowiednio dożywiać. Serwowano wodę, płyny izotoniczne, banany czy też żele regenerujące utracone kalorie. Na trasie było ponad 100 tysięcy kibiców, którzy przy przepięknej, słonecznej pogodzie dodawali otuchy startującym obserwując jednocześnie międzynarodową rywalizację. Ponieważ numery startowe identyfikowały każdego startującego, gdyż na piersiach widniały imiona, od czasu do czasu słychać  było polskie okrzyki pod naszym adresem pobudzające nas do walki na trasie.

Co jeszcze było dla mnie wielkim przeżyciem?  Oprócz walorów czysto sportowych mojej wyprawy było również zobaczenie w pigułce trzeciego co do wielkości miasta w Niemczech. Po morderczym biegu, kiedy już emocje opadły i nieco pofolgowało zmęczenie udaliśmy się z kolegami na stare miasto. Oprócz krótkiej wycieczki po przepięknych ulicach starego miasta nie mogło również zabraknąć miejsca na bawarski obiad. Jednakowo ubrani w koszulki monachijskiego maratonu byliśmy identyfikowani z tą imprezą i oczywiście bardzo życzliwie obsłużeni przez kelnera, który po zaserwowaniu  obiadu zaoferował swoje usługi fotoreporterskie, robiąc nam kilka pamiątkowych zdjęć.

I jeszcze jedno ważne wydarzenie, które na długo pozostanie w mojej pamięci – wizyta na Allianz Arenie. Przez półtorej godziny z przewodnikiem oglądaliśmy przepiękny obiekt, na którym strzela bramki nasz najlepszy obecnie piłkarz, Robert Lewandowski, piłkarz Bayernu  Monachium. Obiekt wywarł na mnie ogromne wrażenie – jego wielkość i pomysł architektoniczny. Mogłem od „kuchni” obejrzeć wszystko to, co służy piłkarzom w przygotowywaniu do piłkarskich występów. Przepych i bogactwo widoczne na każdym kroku, a co za tym idzie, ogromne sukcesy klubu na arenie krajowej i międzynarodowej.

Czesław Sieczka